Gwałtowny wstrząs, jakim jest pandemia, prowadzi często do radykalnych postulatów całkowitej reformy systemu społeczno-gospodarczego. Jak w przypadku większości kryzysów, biedni wyjdą z obecnego biedniejsi, a nierówności na świecie i wewnątrz krajów się powiększą.

Ubożsi nie tylko częściej tracą pracę i trudniej im ją odzyskać, ale też, przez wykonywany przez siebie zawód, są bardziej narażeni na zakażenie koronawirusem. Dłuższa perspektywa również nie rysuje się dla nich optymistycznie. Mniejsze zarobki to skromniejsze oszczędności i niższa emerytura; przerwy w pracy negatywnie wpływają na rozwój kariery; brak możliwości zapewnienia dzieciom odpowiednich warunków do nauki zdalnej to gorsze szanse dla kolejnego pokolenia. Wreszcie, częstsze zachorowania na COVID-19 to więcej powikłań i długofalowych negatywnych skutków zdrowotnych, wzmacniających wszystkie wymienione powyżej ryzyka. Bank Światowy, zajmujący się problemem redukcji ubóstwa na świecie, wskazuje, że pandemia może zepchnąć w skrajną biedę między 88 a 115 mln ludzi.

Ubóstwo edukacyjne:

Innym wymiarem narastania globalnych nierówności jest sytuacja edukacyjna. Wiosną na całym świecie około 1,6 mld dzieci zostało w jakiejś formie odciętych od możliwości uczenia się w dotychczasowej formie. Większość rządów, które podjęły decyzję o całkowitym lub częściowym zamknięciu szkół, zaproponowała rozwiązania w postaci nauki na odległość. Jednak nie dość, że samo przeorganizowanie systemu w taki sposób, żeby efektywnie uczyć zdalnie, jest dużym wyzwaniem, to dodatkowo znaczny odsetek dzieci nie ma dostępu do infrastruktury odpowiedniej jakości. Według szacunków UNICEF jedynie 33% dzieci na świecie ma w domach wystarczająco dobry dostęp do internetu. Różnice między krajami i grupami krajów są tu ogromne. W państwach o wysokim dochodzie taki dostęp do sieci ma aż między 74% a 97% dzieci. 

Zamknięcie szkół doprowadzi do wzrostu nierówności, także w Polsce. Jeśli szkoła jest miejscem, które daje (przynajmniej teoretyczne) szanse na wyrównanie różnych warunków startu i zniwelowanie różnego poziomu kapitału kulturowego wynoszonego z domu, to w trakcie pandemii to właśnie warunki domowe mają znacznie większe znaczenie. Z jednej strony, o możliwości uczestniczenia w nauce zdalnej decydują możliwości finansowe (potrzebny jest sprzęt dla każdego dziecka, a także odpowiedniej jakości łącze internetowe oraz pomieszczenie do nauki), z drugiej, zwiększone zaangażowanie rodziców.  W Polsce nawet 37% uczniów musi dzielić sprzęt z rodzeństwem, a 60% rodziców poświęca ponad 3 godziny dziennie na pomoc swoim dzieciom przy nauce (w tym w sprawach technicznych). Taka organizacja zdalnej edukacji sprawia, że część rodziców decyduje się na korzystanie z kruczków prawnych umożliwiających dzieciom chodzenie do szkoły bądź też decyduje się na formalne przejście w tryb nauczania domowego. Te rozwiązania dalej premiują uczniów z rodzin zamożnych (szkoły niepubliczne zorganizują lekcje, szkoły publiczne mogą poprzestać na przechowaniu dziecka w świetlicy) oraz tych, w których jeden z rodziców może poświęcić się organizacji nauczania w domu. Po drugiej stronie zostały dzieci, które w czasie pandemii zniknęły z systemu edukacji.

Trzy wymiary nierówności na rynku pracy:

Przechodząc dalej, to rynek pracy jest tym miejscem, w którym, oczywiście poza samą sytuacją zdrowotną, kryzys przekłada się na warunki życia ludzi w sposób najbardziej bezpośredni . Tu również narastają nierówności, w szczególności wewnątrz krajów, widoczne przynajmniej w trzech wymiarach.

  • Pierwszym jest zróżnicowana sytuacja kobiet i mężczyzn. Analiza zmian w stopie bezrobocia pokazuje, że wzrosła ona bardziej dla kobiet niż dla mężczyzn, w zawodach wymagających kontaktów bezpośrednich, a takie miejsca pracy najczęściej znikały w czasie lockdownu i nie mogły być wykonywane zdalnie (restauracje, hotele, opieka nad dziećmi, rozrywka). Jednocześnie powrót osób zatrudnionych w tych sektorach na rynek pracy będzie trudniejszy i bardziej odłożony w czasie. Liczba ogłoszeń o pracę w sektorach bardziej „kobiecych” (tj. z nadreprezentacją kobiet) obniżyła się bardziej niż  „męskich”. Co więcej, kobiety częściej niż mężczyźni decydują się na pozostanie w domu i zredukowanie godzin pracy lub rezygnację z niej, aby w większym stopniu zaangażować się chociażby w opiekę nad dziećmi, przymusowo zamkniętymi w domu z powodu zamknięcia szkół. Co również istotne, sytuacja dla poszczególnych płci jest inna w kryzysie pandemicznym niż podczas ostatniego wielkiego kryzysu gospodarczego z lat 2007-2008, gdy utrata pracy w większym stopniu dotyczyła mężczyzn. Obecna sytuacja nie pozostaje bez wpływu na sytuację finansową kobiet również w dłuższym okresie –  poziom luki płacowej czy perspektywę kariery i wysokość zabezpieczenia emerytalnego.
  • Drugi wymiar narastających nierówności wynika z silniejszego wpływu zmian na rynku pracy na młodych, osoby o niższych kwalifikacjach, mniej zarabiających i uboższych. Dodajmy, że te charakterystyki często się zazębiają, osoby młode, rozpoczynające karierę często zarabiają mało, są zatrudniane na umowach niestandardowych (w polskim przypadku czasowych lub cywilnoprawnych), mają też niższe umiejętności. Ale w przypadku pracowników, którzy dopiero weszli na rynek pracy, skutki utraty zatrudnienia mogą być odczuwalne przez cały okres kariery, a także przekładać się na inne sfery życia. Niepewność, jaką rodzi obecna sytuacja, może wręcz stać się doświadczeniem pokoleniowym, znajdującym ujście w formie różnego rodzaju i różnej skali niepokojów społecznych – stąd pojawiające się określenie „koronapokolenie”. W krajach Unii Europejskiej prawdopodobieństwo utraty pracy w drugim kwartale bieżącego roku wśród osób do 24 roku życia wynosiło nawet 19%.
  • Wreszcie trzeci wymiar różnicujący sytuację na rynku pracy dotyczy tych, którzy mogą wykonywać pracę zdalnie, i tych, którzy nie mają takiej możliwości. Ten wymiar nierówności dotyczy oczywiście w największym stopniu różnic pomiędzy poszczególnymi zawodami. Jak pokazują dane GUS, w Polsce nieco ponad jedna czwarta pracowników w trakcie pandemii korzystała z pracy zdalnej (w pełnym lub częściowym wymiarze). OECD szacuje, że dla krajów rozwiniętych nawet 40% miejsc pracy może działać w tym trybie. W czasie pandemii taka możliwość, połączona z odpowiednimi warunkami (analogicznymi do warunków niezbędnych dla edukacji zdalnej), pozwalała nie tylko zachować pracę, ale też uniknąć ryzyka zakażenia, hospitalizacji lub nawet śmierci. Pracownicy w przemyśle lub usługach wymagających bezpośredniego kontaktu, a w czasie pandemii często niezbędnych dla funkcjonowania całych społeczności (jak sprzedawcy, kurierzy czy lekarze i pielęgniarki) takiej możliwości nie mieli. Warto przy tym zaznaczyć, że na przykład praca osób rozwożących paczki czy dostarczających jedzenie, choć okazała się niezbędna dla pozostających w domu, wykonywana jest bez formalnego zatrudnienia, a zatem bez ubezpieczenia czy prawa do zasiłku lub emerytury. Negatywna strona promowanej przez niektórych gig economy została wyostrzona w ostatnim czasie.

Różnice w czasie pandemii doprowadziły nie tylko do pogorszenia sytuacji finansowej i socjalnej osób uboższych. Dramatycznie inna jest też ich sytuacja zdrowotna. Jak pokazują dane z Nowego Jorku, liczba zachorowań (na 100 tys. mieszkańców) była w najuboższej grupie o połowę wyższa niż w grupie znajdującej się na granicy ubóstwa. A liczba zgonów była wyższa ponad dwukrotnie!

Kwestia nierówności jest obecna w dyskusji o działaniach rządów w trakcie pandemii. Tak gwałtowny wstrząs, jakim jest pandemia, prowadzi często do radykalnych postulatów całkowitej reformy systemu społeczno-gospodarczego. Całościowe skutki kryzysu i stopień, w jakim zmienił on myślenie o gospodarce, będziemy mogli ocenić dopiero z perspektywy lat, ale już dziś warto zadbać o to, żeby świat podążał ścieżką zrównoważonego rozwoju i cenił odpowiedzialność i sprawiedliwość społeczną.